Gmina i Miasto Odolanów

Ważne strony

O Wyspach Owczych z pierwszej ręki w Odolanowskim Domu Kultury

W niedzielę 13 lutego w Odolanowskim Domu Kultury goszczono niecodziennego gościa. Prosto – jak to niektórzy mówią – z „końca świata”, czyli z Wysp Owczych do rodzinnego miasta przybyła Sabina POULSEN.

Pani Sabina podczas trzygodzinnego spotkania wyczerpująco opowiadała o życiu na archipelagu na Morzu Norweskim, wspominała trudne i piękne chwile na Wyspach Owczych, wyjaśniała też, dlaczego czuje się tam aż tak dobrze oraz prezentowała swoją pierwszą książkę – przewodnik turystyczny po Wyspach Owczych. Po ciekawej zdjęciowej prezentacji Farelka cierpliwie odpowiadała na pytania publiczności, którą ciekawiło to niezwykłe miejsce.

Jak się żyje na wyspać Owczych? Odolanowianka opowiada: „Żyje się bardzo blisko natury. Tak naprawdę wiele rzeczy dyktuje nam pogoda, która jest bardzo zmienna, kapryśna. Potrafi zmieniać się z minuty na minutę. Jest przepięknie, tak że aż mam gęsią skórkę, gdy wyglądam przez okno i widzę ośnieżone szczyty, które odbijają się w granatowej toni fiordu. A potem przychodzi śnieżyca, wściekle wieje wiatr, i znów wychodzi słońce. Z naturą się nie walczy. Farerzy to wiedzą. Na początku denerwowałam się, że są tacy cierpliwi. A ja jestem dziewczyną z Wielkopolski. Musi być teraz! Natychmiast! A oni uśmiechają się i mówią: „buja” – czyli „czekaj”. Nie znoszę tego słowa. A oni tłumaczą: „Wyobraź sobie nie mieliśmy kiedyś tuneli, dróg. Nie można było zaplanować weekendu. Czekaliśmy i żyliśmy pogodą. To ona decydowała co będziemy robić”.

   Pani Sabina na Wyspach żyje już 16 lat i dobrze jej tam: „Mam pracę i swoje pasje. Choć to nieprawda, że w Skandynawii pieniądze spadają z nieba, to jak ma się tu pracę, nie trzeba martwić się o byt. A na Wyspach Owczych bezrobocia praktycznie nie ma. Wszyscy pracują. Nie ma też przestępczości. A choć życie mi tu się parę razy waliło, to zawsze się jakoś podnosiłam i czuję się dziś mocniejsza. Przeżyłam rozwód, kupiłam dom. Trzy lata temu ten dom mi się doszczętnie spalił. Zostałam w jednym ubraniu, z dwójką dzieci i bez dachu nad głową”.

 

 Jak potoczyło się jej dalsze życie w tym nieszczęściu? Ze łzami w oczach wspomina: „Doświadczyłam ogromnej solidarności i wsparcia ze strony sąsiadów, ale też i kompletnie obcych ludzi. Wyspy Owcze mają w sumie 52 tysiące mieszkańców. Z tego połowa jest w stolicy. Ja mieszkam w małej miejscowości, gdzie wszyscy wszystko o sobie wiedzą. Jeszcze dymiły zgliszcza mojego domu, gdy ludzie się skrzyknęli i nim zdążyłam wyjść z szoku, miałam zorganizowaną pomoc. Obcy ludzie podjeżdżali i dawali mi pieniądze. Przeniosłam się z dziećmi do domu mojego partnera i rano nie mogłam otworzyć drzwi, bo ktoś przywiózł duże torby z rzeczami dla moich dzieci. Pomagały mi władze samorządowe. Szybko stanęłam na nogi. Postawiłam nowy dom, a obok domek letniskowy, który wynajmuję turystom. Bo postanowiłam, że będę silniejsza. Założyłam firmę turystyczną, oprowadzam wycieczki i indywidualnych turystów, organizuję noclegi i czuję, że jestem tu u siebie.”

Jakimi jeszcze ludźmi są Farerzy? „To dobrzy ludzie, ale nie nazwałabym ich „szczerymi”. Tu się z reguły nie mówi nikomu wprost czegoś niemiłego. I taka „nieszczerość” ma sens. W małej społeczności łatwo się pokłócić, a przecież ci ludzie są skazani na swoje towarzystwo. Nie można uciec, udawać, że się nie znamy. Trzeba ze sobą żyć, robić interesy, pomagać, spotykać się w kościele, urzędzie, sklepie.”

Katarzyna MACIEJEWICZ

 

Wywiad z Sabiną Poulsen będzie można przeczytać w marcowym, świątecznym numerze  ,,Dzwonka Odolanowskiego.

  • data: 2022-02-18
  • O Wyspach Owczych z pierwszej ręki w Odolanowskim Domu Kultury
  • O Wyspach Owczych z pierwszej ręki w Odolanowskim Domu Kultury
  • O Wyspach Owczych z pierwszej ręki w Odolanowskim Domu Kultury

« wstecz